Kilka tygodni temu na jednym z portali społecznościowych post zamieściła Brooki, kobieta pochodząca z Australii, która wyznała, że codziennie rano wstaje bardzo wcześnie, aby przygotować swojemu mężowi śniadanie i kawę. Jak wiadomo taki post nie mógł przejść bez echa w czasach feministek, równouprawnienia i kobiet zaradnych.
Niektóre z nich zarzuciły jej, że zachowuje się jak kura domowa z lat 50 XX wieku. Inne twierdziły natomiast, że czasy kiedy to kobieta usługiwała mężowi już dawno przeminęły.Jak wiadomo znalazły się również kobiety, które poparły styl życia jaki wybrała Brooke. Uważają one, że poświęcenie swojego życia wychowaniu dzieci i pielęgnowaniu domowego ogniska jest tradycyjną rolą żony jak i matki. Właśnie takie wypowiedzi pań idealnie opisują rosnąc w siły ruch TradWife. W portalach społecznościowych można znaleźć coraz więcej wpisów z hashtagiem #TradWife, które robią prawdziwe zamieszanie w sieci. Ich liczba oscyluje już w okolicy kilkudziesięciu tysięcy.
Co oznacza to określenie?
Słowo to pochodzi z języka angielskiego i składa się z dwóch wyrazów. Jest to połączenie słowa “traditional”, czyli tradycyjna, oraz “wife, czyli żona - „TradWife”. Istnieje również inna odmiana tego ruchu, a mianowicie „TradWives”. Należą do niego kobiety, które życie prowadzą w zgodnie ze standardami sprzed ponad 60 lat. Ruch ten został zapoczątkowany w Wielkiej Brytanii, a jego najbardziej oddaną przedstawicielką jest Alena Pettitt, blogerka lifestyle’owa. Pani ta wzięła udział w reportażu dla BBC, podczas którego objaśniała, że jej życiową rolą jest oddanie mężowi, rozpieszczanie go oraz służenie mu. Blogerka zachęcała inne panie do takiego stylu życia. Mówiła, że można czerpać z tego przyjemność oraz zachęcała je do spróbowania takiego życia. Według niej wiele kobiet w głębi duszy potrzebuje “poczucia przynależności, domu i tradycyjności”, tak jak ona która wyznaje zasadę, że “mąż zawsze jest na pierwszym miejscu”,
Zasady tego ruchu
TradWives to ruch, który przeciwstawia się zasadom głoszonym przez feministki i równouprawnieniu. Zasługują one na miano rebeliantek, ponieważ głoszą, ze równouprawnienie jest zaprzeczeniem kobiecości. Kobiety te łączą się w grupy np. na Facebooku, gdzie funkcjonują pod nazwą „Feminine, not feminist”. Uważają one również, że prawdziwe spełnienie może odczuć kobieta, która wyjdzie za mąż i wychowa potomstwo. Zarzucają one feministkom, że praca i rywalizacja z facetami nie pozwala kobietom na czerpanie satysfakcji z opiekowania się rodziną i domem. Ich motywem przewodnim są rysunki z lat 50. i 60. XX wieku, gdzie kobieta w pięknej sukience i szpilkach sprząta, gotuje i zajmuje się domem. Takie zdjęcia można spotkać i dziś a ich autorką jest Alena Pattitt, która wrzuca je na swoje kanały społecznościowe.
Woda na młyn dla niektórych partii rządzących
Posty, które zawierają hashtag #tradwife to swoista woda na młyn dla ugrupowań prawicowych i konserwatywnych polityków, którzy uważają, że miejsce pań jest w domu. Dlatego też w Internecie rozpoczął się spór ta temat tego ruchu. Jedna ze stron twierdzi, że usługiwanie mężczyznom może się przerodzić do takiego stanu jak ten przedstawiany w serialu „Opowieści podręcznej”. Inni uważają że jest to po prostu ochrona wartości tradycyjnej rodziny i zachowań chrześcijańskich. Ruch TradWife, jak wszystko inne ma dwie strony medalu. W Stanach Zjednoczonych jest on mocno powiązany z środowiskami alt-right, które skupiającymi m.in. białych suprematystów.