Składniki na 2 osoby: ok. 15 sztuk małży nowozelandzkich 250 ml wina białego wytrawnego 1 mała cebula 3 ząbki czosnku 1 mała papryczka chili pół pęczka pietruszki odrobina oliwy z oliwek sucharki, czyli takie suche pieczywo tostowe do maczania w sosie Wykonanie: Tak jak wspomniałam na początku małże miałam mrożone, więc wyciągnęłam je z zamrażarki wieczorem. Te sucharki są naprawdę niezbędne, bo jak zamoczysz je w sosie, który znajduje się pod mulami, zobaczysz jak sucharki miękną i nabierają smaku sosu, w którym dusiły się mule. Mi to się marzy strasznie tak na tydzień dwa trafić do miejsca, w którym jest stały dostęp do świeżych tych pysznych różniastych stworków i tak tydzień jeść, gdzie ktoś prawidłowo nam je przyrządzi, a następny tydzień móc gotować żywe krewetki, małże, langustynki, ośmiornice, homary i inne. A tak poważnie, to Ja i Syn jesteśmy takie człowieki, które owoce to najlepiej te z morza, a jak z morza to w każdej ilości :) Aaaa jak dla Was mule w samym winie wydają się za bardzo pijane, spokojnie możecie dodać pół szklanki wody i pół szklanki wina. Garnek postawiłam na ogniu, na rozgrzany wlałam odrobinę oliwy z oliwek i na rozgrzaną oliwę wyłożyłam cebulę i smażyłam do momentu zeszklenia. A pietruszka jak na złość osadzi się na małżach, ach.... jakie to było pyszne :) Jak zrobisz je w domu, chętnie wpadnę i spróbuję, no dobra zjem je z Tobą :D Do garnka włożyłam małże i dusi łam kilka chwil, co jakiś czas potrząsałam garnkiem, aby się trochę tam te małże poprzemieszczały. Siedziałam przy stoliku, nauczyłam się jak jadać je bez pomocy sztućców i oooeeeesuuuu jak one smakowały. Rozmrażałam je w lodówce, bo małże powinno się rozmrażać powoli. Jak cebulka się ładnie zeszkliła, dołożyłam czosnek i papryczkę chili i smażyłam kilka chwil. A tak poważnie, to ja uwielbiam właśnie w takiej formie je jeść.