Przerwa świąteczna dla uczniów będzie w tym roku niezwykle długa. W niektórych szkołach wolne od lekcji potrwa niemal dwa tygodnie, co w praktyce sprawi, że uczniowie będą mieć dodatkowe ferie zimowe. Co więcej, w tym roku niektóre placówki wykorzystają w okresie noworoczny także dni rektorskie, a dzieci wrócą do szkół dopiero 7 stycznia.
Długa przerwa świąteczna dla uczniów
W 2024 roku przerwa świąteczna dla uczniów wypada wyjątkowo korzystnie. Zaczyna się ona bowiem już 21 grudnia i w większości szkół potrwa do 1 stycznia włącznie.
Co jednak ciekawe, część szkół planuje w okresie noworocznym wykorzystać dni rektorskie, które przedłużą uczniom wolne aż do 7 stycznia. Czyli lekcje odbędą się dopiero po święcie Trzech Króli.
W przypadku szkoły podstawowej dyrektor ma do dyspozycji 8 dodatkowych dni wolnych (dni rektorskie), w przypadku szkoły ponadpodstawowej – 10 dni, które może wykorzystać:
- w przypadku świąt religijnych niebędących dniami ustawowo wolnymi od pracy, które zostały określone w przepisach o stosunku państwa do poszczególnych kościołów lub związków wyznaniowych;
- w inne dni, jeżeli jest to uzasadnione organizacją pracy szkoły, placówki lub potrzebami społeczności lokalnej.
Łącznie daje to uczniom aż 17 dni wolnego, z czego z pewnością są zadowoleni. Problem jednak polega na tym, że pracujący rodzice z pewnością będą w tym okresie mieli pod górkę. Ciężko bowiem łączyć obowiązki zawodowe z dzieckiem w domu, na co zwracają uwagę rozmówczynie portalu mamadu.pl.
“Proszę zabrać syna do pracy”
Na portalu mamadu.pl pojawiły się wypowiedzi rodziców, z których jasno wynika, że tak długa przerwa od zajęć szkolnym zaburza ich plany i utrudnia wykonywanie obowiązków zawodowych.
W najtrudniejsze sytuacji są rzecz jasna samotni rodzice, którzy nie mają do pomocy nikogo.
Jestem w tym wszystkim sama jak patyk. Przyzwyczaiłam się do tego, że nie mam lekko, muszę kombinować, z wyprzedzeniem planować. No ale w tej sytuacji nie miałam żadnego pola manewru. Przecież z pracy się nie zwolnię, a nikt tylu dni wolnego mi nie da. Nie miałam wyjścia, pozostała mi szczera rozmowa z szefem - mówi pani Malwina, mama 7-latka.
Do rozmowy z szefem doszło, jednak pani Malwina nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Okazuje się bowiem, że szef zaproponował jej zabieranie synka do pracy, co jest jednym z przywilejów pracownika pod warunkiem, że uzyska zgodę przełożonego.
Pani Malwino, proszę zabrać syna do pracy. Problem zgłaszała mi też już inna pracownica. Przygotujemy stoliczek dla dzieci, jakieś kredki, mazaki i kartki. Wspólnymi siłami damy radę - powiedział szef pani Malwiny.