Rafał Iwaniuk, znany aktor z ciepło przyjętego filmu "Listy do M.", nie trafi za kraty mimo wcześniejszego wyroku skazującego go na półtora roku więzienia. Dzięki decyzji suwalskiego sądu, aktor odbędzie karę w systemie dozoru elektronicznego. Elektroniczna opaska na kostce umożliwi kontrolowanie jego miejsca pobytu, co pozwoli mu na pozostanie w domu w określonych godzinach.
Zarzuty i wyrok – co naprawdę się wydarzyło?
Iwaniuk został skazany za wymuszenie rozbójnicze na swoim byłym pracowniku, Dawidzie K., który, jak twierdził sąd, został zmuszony do podpisania fałszywej umowy pożyczki. Aktor miał działać wspólnie z zamaskowanymi współpracownikami. Choć sam przyznaje się do agresji wobec poszkodowanego, zaznacza, że działał impulsywnie, próbując odzyskać swoje pieniądze.
– Popełniłem błąd i dzisiaj wiem, że mogłem rozwiązać tę sytuację inaczej – powiedział aktor w wywiadzie. Dodał również, że jego działania były wynikiem frustracji, a nie chęci wzbogacenia się.
Decyzja sądu i niecodzienna zgoda prokuratora
Ciekawostką w tej sprawie jest fakt, że wniosek o dozór elektroniczny, złożony przez obronę, zyskał poparcie samego prokuratora. Ten uznał, że taka forma kary będzie bardziej odpowiednia dla aktora i wymiaru sprawiedliwości.
Adwokat Rafała Iwaniuka, Wojciech Stpiczyński, podkreślił, że sąd przychylił się do tej prośby, widząc w swoim kliencie osobę zasługującą na szansę. – Sąd uznał, że kara dozoru elektronicznego jest wystarczająca – skomentował.
Codzienność w systemie dozoru elektronicznego
Po nałożeniu elektronicznej opaski, Rafał Iwaniuk będzie mógł opuszczać dom tylko w określonych godzinach: od 7:00 do 19:00 w dni robocze i od 9:00 do 20:00 w weekendy. Taki harmonogram pozwoli mu spędzać więcej czasu z rodziną, co – jak przyznaje – było jego największym zmartwieniem.
– Strach przed więzieniem nie był moim największym lękiem, obawiałem się głównie tego, że stracę czas z dziećmi – wyznał aktor.
Przesłanie dla innych
W wywiadzie Rafał Iwaniuk przestrzegł przed rozwiązywaniem konfliktów w sposób agresywny. – Przemoc nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Lepiej działać zgodnie z prawem i unikać impulsywnych decyzji – podkreślił. Obiecał również, że nigdy więcej nie pozwoli sobie na podobne zachowanie.
Sytuacja aktora to przypomnienie, że nawet osoby publiczne mogą popełniać błędy, ale każdy ma szansę na refleksję i poprawę.