Fala powodziowa we Wrocławiu już się cofnęła z zalanych miejsc. To, co po sobie zostawiła przyprawia jednak o dreszcze. Ścieżki i drogi przykryły bowiem tysiące martwych ryb. “Nie zdążyły wrócić do rzeki”.
Powódź to zagrożenie także dla zwierząt
Powódź na Opolszczyźnie i Dolnym Śląsku to tragedia dla setek rodzin, które w jednej chwili straciły dorobek życia.
Niestety, 7 osób (z obecnie dostępnym danych), straciło w powodzi także życie.
Powódź jest jednak poważnym zagrożeniem także dla zwierząt. W momencie wystąpienia zagrożenia w sieci apelowano o ratowanie własnych zwierząt domowych, hodowlanych, ale także o ratowanie dzikich psów, kotów, lisów, saren i innych gatunków, które w popłochu uciekały przed niszczycielskim żywiołem.
W akcjach ratunkowych brali udział zarówno zwykli ludzie, jak i służby porządkowe i strażacy. Wszystkich jednak nie dało się uratować, a prawdziwą skalę tragedii, jaka spotkała zwierzęta na zalanych terenach, poznamy dopiero z czasem.
Zwiastunem tego może być fakt, że po opadnięciu wody na zalanych terenach Wrocławia pojawiło się mnóstwo martwych ryb, które nie zdążyły wrócić do rzeki.
“Ryby nie zdołały wrócić do rzeki”
Na facebookowym profilu Lubuskich Łowców Burz pojawiło się przyprawiające o ciarki zdjęcie drogi usłanej martwymi rybami. Zdjęcie przedstawia teren we Wrocławiu, który został wcześniej zalany, a po opadnięciu wody ukazał poniżej załączony widok.
Powódź to ogromne zagrożenie dla ryb. Poniżej przykład z Wrocławia. Woda powodziowa się cofnęła, a ryby nie zdołały wrócić do rzeki.
Nadesłał: Dan Hel - czytamy na profilu Lubuskich Łowców Burz.
Ryby niebawem zaczną się rozkładać, a to sprawi, że okolicę otoczy okropny zapach, który przyciągnie masę dzikich zwierząt.
Akcje ratowania zwierząt
W momencie wystąpienia powodzi liczne organizacje i osoby prywatne rozpoczęły akcję ratowania zwierząt. Mowa zarówno o tych domowych, pozostawionych przez właścicieli, jak i hodowlanych, a także dzikich.
Z relacji osób biorących udział w akcjach wiemy, że udało się uratować mnóstwo skazanych na śmierć istnień. Niestety, wiele wskazuje na to, że nie wszystkie zwierzęta miały tyle szczęścia.
"To cud, że żyje! Niestety setki psów i kotów, które żyły na posesjach, umarły w powodziowym nurcie. Mieszkańcy Stronia Śląskiego, Lądka-Zdroju czy okolic Kłodzka mówią nam o widzianych z okien, pływających psich budach, które były wyrywane przez wodę" — relacjonuje DIOZ,