„Wielkanoc z carbonarą?! Czy ja naprawdę jestem staroświecka, czy to świat stanął na głowie?”
Szanowna Redakcjo,
mam 59 lat i od zawsze przykładam ogromną wagę do polskich i katolickich tradycji świątecznych. Wychowałam się w domu, gdzie święta były świętością, a jajka w majonezie, żurek, mazurki i święconka były nieodłącznym elementem wielkanocnego poranka. Tę samą miłość i szacunek do tradycji próbowałam przekazać swoim dzieciom.
Zawsze powtarzałam, że „kiedy święta przestają mieć sens, to nie chodzi już o zajączki i kurczaczki, tylko o to, że coś pękło w rodzinie”. Tymczasem w tym roku, na dwa dni przed Wielkanocą, czuję, jakby to pęknięcie miało miejsce w moim sercu.
"Carbonara zamiast jajek w majonezie?"
Mój trzydziestoletni syn w zeszłym roku wziął ślub. Po kilku latach życia na próbę – co już samo w sobie było dla mnie trudne do zaakceptowania – kupił mieszkanie i razem z żoną postanowili, że w tym roku zorganizują Wielkanoc u siebie.
Na początku byłam sceptyczna, ale nie chciałam robić problemów, więc z wdzięcznością przyjęłam zaproszenie. Wszystko zmieniło się, gdy dowiedziałam się, jak te „święta” mają wyglądać.
Synowa oznajmiła, że mam się pojawić dopiero o 12:00, bo „wcześniej będą sprzątać i gotować”. W Wielkanoc sprzątać?! Przecież wszystko powinno być gotowe w Wielką Sobotę, by w niedzielę tylko cieszyć się Zmartwychwstaniem!
Gdy zasugerowałam, że skoro nie mają doświadczenia, to mogę przyjechać wcześniej i pomóc, a może nawet przygotować śniadanie o tradycyjnej godzinie 8:00, spotkałam się ze stanowczym „nie”.
Ale to, co przebiło wszystko, to słowa mojej synowej:
„Na śniadanie będzie carbonara. Też są tam jajka, więc się nie czepiaj.”
Poczułam, że ktoś pluje na moje wartości. Święta mają być święte – a nie pretekstem do eksperymentów kulinarnych i udawania, że jesteśmy Włochami.
"Nie rób cyrków" – czyli gdzie się podział szacunek?
Po tej rozmowie zdecydowałam, że nie przyjdę. Później otrzymałam kilka SMS-ów z prośbą, by „nie robić cyrków” i „zaakceptować, że święta są u nich i na ich warunkach”.
Z jednej strony jestem oburzona. Z drugiej – może rzeczywiście świat się zmienia, a ja po prostu nie nadążam za nowym stylem życia młodych ludzi?
Czy powinnam trzymać się swojej godności i tradycji, czy jednak przełknąć dumę i pójść, nawet jeśli na stole będzie carbonara, a nie żurek? Sama już nie wiem…
Zbliża się Wielkanoc, a ja zamiast czuć radość, czuję żal i rozczarowanie.
Z poważaniem, Dorota, 59 lat
Tradycja kontra nowoczesność – jak nie zgubić siebie i nie stracić bliskich?
Pani Doroto,
serdecznie dziękujemy za Pani szczery i poruszający list. Zderzenie dwóch światów – tradycyjnego i nowoczesnego – jest dziś codziennością w wielu polskich rodzinach. Zwłaszcza, gdy chodzi o tak symboliczne wydarzenia jak Wielkanoc.
Wielkanoc to nie tylko stół, ale i serce
Ma Pani absolutną rację, że święta powinny być obchodzone z szacunkiem do tradycji. Wielkanoc to najważniejsze święto w kalendarzu katolickim, a jego forma – przygotowanie święconki, wspólna modlitwa, radosne śniadanie z rodziną – ma dla wielu z nas głęboki sens duchowy.
Ale prawdą jest też, że każde pokolenie ma potrzebę nadania rytuałom własnego znaczenia. Dla młodych ludzi czasem ważniejsze jest wspólne bycie razem niż to, co dokładnie znajduje się na talerzu.
Czy carbonara zamiast żurku to już herezja? Prawdopodobnie bardziej symbol braku zrozumienia niż złej woli.
Komunikacja zamiast ultimatum
Z Pani listu wynika, że zareagowała Pani emocjonalnie – co wcale nie jest złe. Ale być może warto jeszcze raz, spokojnie i bez oskarżeń, porozmawiać z synem i synową. Zaproponować kompromis – np. wspólne śniadanie o późniejszej godzinie, ale z jednym tradycyjnym daniem?
Największym ryzykiem w takich sytuacjach nie jest carbonara. Jest nim milczenie, które może przerodzić się w dystans. A tego chyba żadna mama nie chce – nawet najbardziej wierna tradycji.
Rodzina to nie perfekcja – to relacja
Zamiast koncentrować się na tym, czego zabraknie na stole, może warto skupić się na tym, co jeszcze można zbudować? Syn i synowa zaprosili Panią, chcą dzielić z Panią ten dzień – to już bardzo wiele. Być może potrzebują czasu, by docenić, co dla Pani znaczy tradycja. Ale to nie stanie się przez bunt – tylko przez bliskość.
Zbliżają się święta. Jeśli jest jeszcze szansa, by wspólnie je spędzić, warto spróbować. A może carbonara, w towarzystwie święconki przyniesionej przez Panią, stanie się… nową rodzinną tradycją?
Z życzliwością i szacunkiem, Redakcja
Drogie Czytelniczki i Czytelnicy, jeśli borykacie się z podobnymi dylematami lub innymi problemami, które chcielibyście podzielić się z nami, zachęcamy do napisania na adres kontakt@kobieceinspiracje.pl. Gwarantujemy pełną anonimowość i dyskrecję. Pamiętajcie, że dzielenie się swoimi uczuciami i doświadczeniami może być pierwszym krokiem do znalezienia odpowiedzi i wsparcia. Jesteśmy tu dla Was, by słuchać, doradzać i inspirować.