Wizyta księdza po kolędzie dla wielu wiernych to ważne wydarzenie. Czasem jednak bywa tak, że podejście pewnych księży nie zgadza się z wartościami rodziny, która go przyjmuje. Tak było w przypadku Anny i jej męża, którzy co roku przyjmowali księdza po kolędzie… ale do czasu.
5 lat temu zaczęła nowe życie w nowym mieście
46-letnia Anna wraz ze swoim mężem, 15-letnią córką i 7-letnim synem pięć lat temu wyprowadzili się do nowego, większego miasta. Sprzedali dom na wsi i wprowadzili się do sporego mieszkania.
Przeprowadzka była konieczna ze względu na zmianę miejsca pracy.
Zarówno Ania, jak i jej mąż niezbyt często chodzili do kościoła na mszę, można było ich nazwać “wierzącymi, ale nie praktykującymi”. Każdego roku przyjmowali jednak księdza po kolędzie, zarówno w swoim poprzednim, jak w i nowym miejscu zamieszkania.
I jeden i drugi ksiądz byli bardzo sympatycznymi, szanującymi granice parafian ludźmi. Nigdy nie komentowali czyichś decyzji nieproszeni i nie rozpowszechniali plotek. Z tego względu mogli cieszyć się dużym zaufaniem oraz sympatią wiernych.
Pojawienie się nowego księdza
Po pięciu latach mieszkania w nowym mieście w parafii w okresie świątecznym pojawił się jednak nowy ksiądz. Anna nie wiedziała jeszcze wtedy, że to ostatni raz, kiedy przyjmie księdza po kolędzie.
Ksiądz chciał bliżej poznać wiernych z nowej parafii
Ten dzień jednak nastał. Jak zawsze wraz z mężem przygotowali się do przyjęcia księdza po kolędzie. Chętnie wysprzątali dom i przygotowali drobny poczęstunek. Byli też nieco podekscytowani. Od sąsiadów dowiedzieli się bowiem o tym, że w parafii pojawił się nowy, młody ksiądz.
Wizyta księdza zaczęła się bardzo sympatycznie. Ksiądz się przedstawił i widać było, że chce dowiedzieć się jak najwięcej o swojej nowe parafii i wiernych.
Po jakimś czasie zaczął jednak zadawać pytania, które coraz mniej podobały się Annie i jej mężowi. Pytania były bowiem coraz bardziej prywatne. Po tym, jak dowiedział się ile mają dzieci, ile dzieci mają lat, ile trwa ich związek i od jak długiego czasu razem mieszkają, zadał pytanie o ślub.
Anna chętnie odpowiedziała, jeszcze nieświadoma konsekwencji, że owszem, są po ślubie. Ksiądz zapytał jednak, w której parafii udzielono im ślubu.
Wtedy Anna odparła, że wraz z mężem wzięli jedynie ślub cywilny. Na twarzy księdza pojawił się grymas. Po chwili grymas ten zamienił się niestety w nieprzyjemne przytyki.
Ksiądz ironicznie się zaśmiał i protekcjonalnie zaczął tłumaczyć małżeństwu, że ich ślub nic nie znaczy. Dodał, że wychowują dzieci w grzechu, bo w świetle kościoła ich małżeństwo nie istnieje.
Anna była w szoku. Nigdy nie spotkała się z taką nieprzyjemną reakcją księdza na ślub kościelny. Z racji tego, że niespecjalnie dobrze potrafiła kontrolować swoje reakcje na silne emocje, do oczu napłynęły jej łzy. Poczuła się niesprawiedliwie oceniona. Tak, jakby ksiądz jej powiedział, że w ich małżeństwie nie ma miłości.
Gdy zobaczył to jej mąż, postanowił od razu podziękować księdzu za wizytę i wyprosić go. Ani Annie ani mężowi nie chciało się już nawet wdawać w dyskusję.
Gdy ksiądz wyszedł, mąż Anny jasno postanowił - nie chce nigdy więcej widzieć tego konkretnego księdza. Stwierdził, że dopóki w ich parafii nie pojawi się inny ksiądz, nie będą przyjmować kolędy.