Na konferencji prasowej ministra zdrowia Adama Niedzielskiego i premiera Mateusza Morawieckiego ogłoszono dodatkowe obostrzenia. Jednym z nich jest zamknięcie żłobków i przedszkoli. Jednak nie dla wszystkich dzieci. Na jakiej zasadzie będą więc działać?
- Polska dzisiaj znajduje się w najtrudniejszym momencie od samego początku pandemii. Napór koronawirusa jest bardzo silny - mówił premier Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej i dodał, że zbliżamy się do kresu wydolności służby zdrowia. - Musimy zrobić wszystko, aby uniknąć najgorszego scenariusza i zrobimy to - zapewnił.
Nowe obostrzenia od soboty 27 marca
Od najbliższej soboty, oprócz już obowiązujących obostrzeń, wchodzą w życie nowe obostrzenia:
- Zamknięcie wielkopowierzchniowych sklepów meblowych i budowalnych (powyżej 2000 m2. Hurtownie i składy budowlane będą działać.
- Rygorystyczne przepisy w placówkach typu poczta, sklep o powierzchni mniejszej niż 100 m2 - 1 os/150 m2, o powierzchni większej niż 100 m2 - 1 os/20 m2.
- Analogiczne obostrzenie będzie obowiązywać w miejscach kultu religijnego.
- Salony fryzjerskie, kosmetyczne, salony urody zostają zamknięte wstępnie do 9 kwietnia.
- Obiekty sportowe zostają zamknięte. Korzystać mogą z nich jedynie sportowcy zawodowi.
- Zamknięcie żłobków i przedszkoli, jednak nie dla wszystkich dzieci.
Zamknięcie żłobków i przedszkoli, za wyjątkiem dzieci medyków i dzieci pracowników służb porządkowych
Rząd podjął decyzję o zamknięciu żłobków i przedszkoli z powodu tego, że dzieci, które często przechodzą COVID-19 zarażają osoby starsze, które są najbardziej narażone.
Okazuje się jednak, że placówki te dalej będą sprawować opiekę nad częścią dzieci.
Od przyszłego poniedziałku ze żłobków i przedszkoli mogą korzystać jedynie dzieci medyków i osób pracujących w służbach porządkowych.
Takie rozwiązanie, według ministra zdrowia, zapewnia opiekę nad dziećmi medykom i pracownikom służb porządkowych, czyli osobom, które są niezbędne w walce o życie i zdrowie osób chorych na COVID-19.
Warto wiedzieć, że, jak informuje rząd, jesteśmy obecnie na skraju wydolności służby zdrowia. Nie możemy sobie więc pozwolić na to, aby część lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników sektora medycznego nie chodzili do pracy z powodu konieczności opieki nad małym dzieckiem.