Chorwacja w ogniu! Turyści masowo uciekają z zagrożonych terenów
Południowa Chorwacja zmaga się z niszczycielskim pożarem, który błyskawicznie rozprzestrzenia się w okolicach Splitu. Strażacy walczą z ogniem, który zagroził już lokalnym zabudowaniom. W związku z narastającym niebezpieczeństwem, zarówno miejscowi, jak i turyści podjęli dramatyczne próby ochrony swoich mienia i życia.
Strażacy na Pierwszej Linii Frontu
Ogień, który pojawił się w okolicach miejscowości Żrnovnica, nadal sieje zniszczenie. 160 strażaków z różnych części Chorwacji, w tym z Zadaru, Splitu i Szybenika, walczyło całą noc, próbując powstrzymać żywioł. Niestety, w nocy z wtorku na środę wsparcie lotnicze musiało zostać zawieszone, co utrudniło dalsze działania gaśnicze. Strażacy apelowali do mieszkańców, by schronili się w swoich domach, gdyż warunki były zbyt niebezpieczne, by mogli im pomagać.
Ewakuacja Turystów i Blokady Dróg
W obawie przed rozprzestrzeniającym się ogniem, wielu turystów opuściło swoje wynajmowane apartamenty, co wywołało masową ewakuację. Lokalne media donoszą, że zapach spalenizny dotarł już do Splitu, oddalonego o 15 km od epicentrum pożaru. W związku z zagrożeniem, ruch na jednej z lokalnych dróg został wstrzymany i przekierowany na autostradę adriatycką między Omisz a Splitem.
Walka z Czasem: Mieszkańcy w Akcji
Nie tylko strażacy walczyli z ogniem – mieszkańcy miejscowości Żrnovnica również podjęli działania, próbując uratować swoje domy. Uzbrojeni w piły łańcuchowe, zaczęli wycinać drzewa w pobliżu swoich posiadłości, aby stworzyć strefę buforową, która miała powstrzymać rozprzestrzenianie się płomieni.
Pogoda Pogarsza Sytuację
Gwałtowne burze, które przeszły nad regionem we wtorkowy wieczór, znacząco utrudniły walkę z pożarem. Błyskawice, które uderzyły w kilka miejsc, spowodowały nowe pożary, obejmujące niską roślinność i trawy. Te nowe źródła ognia dodatkowo obciążyły już i tak zmagające się z żywiołem służby ratunkowe.
Podsumowanie
Chorwacja stoi w obliczu poważnej katastrofy, a walka z żywiołem trwa. Turyści opuszczają zagrożone tereny, a miejscowi robią, co w ich mocy, by chronić swoje domostwa. Wciąż nie wiadomo, jak długo potrwa ta dramatyczna sytuacja i jak wielkie będą jej skutki.