Potężne kolejki do dentysty na NFZ! Odkryj, gdzie czeka się wiecznie, a gdzie w mgnieniu oka!
Wizyta u dentysty w ramach NFZ pozwala na zaoszczędzenie sporej sumy pieniędzy. Niestety, terminy są tak odległe, że dla wielu osób niemożliwym jest aż tak długi okres oczekiwania. A ma być jeszcze gorzej. Poznaj szczegóły.
Dentysta na NFZ a ból zęba
Z powodu drastycznego wzrostu cen większości usług, w tym usług stomatologicznych, coraz więcej Polaków decyduje się na wizytę u stomatologa w ramach NFZ.
Usługi te są na coraz lepszym poziomie, więc warto skorzystać, jeśli ma się ubezpieczenie.
Co więcej, Narodowy Fundusz Zdrowia zapewnia, że osoby z bólem zęba mają prawdo do uzyskania natychmiastowej pomocy w każdej z placówek dentystycznych, które mają podpisaną umowę z NFZ.
Co jednak w przypadku, gdy problemem nie jest ból zęba, a inne dolegliwości związane z uzębieniem? W takim przypadku trzeba uzbroić się w cierpliwość.
Ile się czeka do dentysty na NFZ?
Według danych NFZ z I kwartału 2023 roku opublikowanych przez serwis infor.pl najdłużej na wizytę u dentysty na NFZ musieli czekać pacjenci w województwach kujawsko-pomorskim (28 dni), podkarpackim (24 dni), mazowieckim i warmińsko-mazurskim (po 20 dni). Mowa tu o pacjentach, którzy nie odczuwali bólu zębów.
Z danych dowiadujemy się też, że najszybciej przyjęci zostali pacjenci z województw lubelskiego (5 dni), świętokrzyskiego (6 dni) oraz dolnośląskiego (8 dni). Dane dotyczą jedynie pacjentów bez bólu zęba.
Wiele zależy jednak od ilości umówionych pacjentów w danym terminie. Warto więc poszukać przychodni, która ma najbliższe terminy przyjęć. Znajdziecie taką listę na stronie https://pacjent.gov.pl.
Kolejki do dentysty na NFZ będą się wydłużać
Doktor Dariusz Paluszek, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie w rozmowie z portalem Infor nie ma dobrych wiadomości.
Twierdzi, że kolejki do dentysty na NFZ będą jeszcze dłuższe.
- Nie rośnie liczba gabinetów zainteresowanych współpracą z NFZ. Od półtora roku mamy ogromny wzrost kosztów utrzymania praktyk lekarskich. To koszty niezależne przecież od lekarzy, które dotyczą przede wszystkim energii i czynszu. Do tego dochodzi wzrost kosztów materiałów. Wszystko razem powoduje, że pewne procedury medyczne nadal są na granicy opłacalności - podkreślił.