40 zł za chleb ze smalcem? Ceny na jarmarkach biją rekordy!
Rekordowa inflacja i podwyżki cen praktycznie wszystkiego towarzyszą nam już od jakiegoś czasu. Czasem jednak na pierwszy rzut oka widać, że ceny są sztucznie zawyżone. Takie wrażenie mogą odnieść osoby, które pokuszą się o pajdę ze smalcem albo inna przekąskę na bożonarodzeniowych jarmarkach w Polsce.
Ceny idą w górę. Każdy, kto robi zakupy nie mógł nie zauważyć, że za przeciętne zakupy płacimy od kilku miesięcy o wiele więcej. Ma to związek zarówno z pandemią, jak i z inflacją w Polsce.
Czasem jednak można złapać się za głowę, słysząc cenę zwykłych produktów. Dobrym tego przykładem mogą być przekąski na bożonarodzeniowych jarmarkach w Polsce. Szczególną uwagę mediów przykuła na przykład cena pajdy ze smalcem.
40 zł za pajdę chleba ze smalcem w Krakowie
Okazuje się bowiem, że na jarmarku w Krakowie za pajdę ze smalcem i jakimś dodatkiem musimy zapłacić aż 40 zł.
Na jarmarku w Krakowie powalają też ceny zup, które zaczynają się od 25 zł. Za pierogi natomiast zapłacimy około 30 zł.
Co ciekawe, na stoisku Magdy Gessler w Warszawie, w budce “U Fukiera” koszt takiego przysmaku (pajda chleba ze smalcem i ogórkiem kiszonym) to tylko 18 zł. Jednak kontrowersje wzbudzają ceny innych dań serwowanych przez restauratorkę.
Mowa między innymi o daniach w słoikach na wynos, takich jak "barszcz czerwony na zakwasie jak rubin" czy "bigos złoty na winie, na bogato". Ceny tych produktów to od 50 zł do 70 zł za słoik o pojemności niecałego litra.
A jak to wygląda w innych miastach?
Wrocław
I w tym przypadku ceny na jarmarku bożonarodzeniowym są nie do zaakceptowania przez wielu odwiedzających. Cena pajdy ze smalcem wprawdzie jest niższa niż w Krakowie, bo wynosi “tylko” 25 zł. Jednak porcja frytek za 20 zł może już wielu odstraszyć.
Podobnie jak gofr z niewieloma dodatkami za 24 zł.
Odwiedzające reagują na takie ceny różnie. Jedni rozumieją, że ktoś chce dorobić przed świętami. Inni natomiast zupełnie nie zgadzają się z takim zawyżaniem cen.