Atak Rosji na Ukrainę? USA ostrzega Europę!
Zagraniczne media obiegła ostatnio informacja o tym, że Stany Zjednoczone miały ostrzec Unię Europejską przed działaniami, jakie może planować Rosja. Z nieoficjalnych doniesień osób pracujących przy tej sprawie wynika, że Rosja może chcieć zaatakować militarnie Ukrainę. Ma to mieć związek zarówno z kryzysem migracyjnym, jak i dostawami energii.
Rosja zaatakuje Ukrainę?
Rosja może zaatakować Ukrainę, przed czym Stany Zjednoczone miały przestrzec partnerów w Unii Europejskiej - informuje "Bloomberg".
Jak twierdzą media, osoby, które bacznie przyglądają się działaniom Rosji miały zauważyć, że ta podjęła się niepokojących działań przy granicy z Ukrainą.
Jak donosi “Bloomberg”, Rosja obecnie rozmieszcza swoje wojska przy granicy z Ukrainą. Istnieje więc obawa, że może dojść do ponownego ataku na Ukrainę. Ostatni miał miejsce w 2014 roku, kiedy to Ukrainie odebrano Krym.
Władze rosyjskie twierdzą jednak, że rozmieszczanie w dowolny sposób swoich wojsk na własnym terenie nie jest niczym niedozwolonym. Władze Kremla zaprzeczają, jakoby miało mieć to związek z atakiem na Ukrainę i dodają, że to Stany Zjednoczone dokonują prowokacji na Morzu Czarnym.
“Rosja może popełnić poważny błąd”
Inne zdanie na ten temat ma jednak sekretarz stanu USA Anthony Blinken.
- Nie znamy intencji Rosji, stojących za ruchami jej wojsk przy granicy z Ukrainą, ale obawiamy się, że Rosja może popełnić poważny błąd, próbując powtórzyć to, co zrobiła w 2014 r. Zgromadziła wtedy duże siły wzdłuż granicy, wkroczyła na terytorium Ukrainy, fałszywie twierdząc, że została sprowokowana - twierdzi.
USA ostrzega Rosję
Z informacji zagranicznym mediów wynika, że do Rosji poleciał szef Centralnej Agencji Wywiadowczej Bill Burns już na początku listopada. Miał on wtedy rozmawiać z dyrektorem Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołajem Patruszewem oraz szefem Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR) Siergiejem Naryszkinem. Celem rozmowy miało być "ostrzeżenie Kremla, że USA blisko obserwują koncentrację wojsk w pobliżu ukraińskiej granicy".