Jak oszczędzać na kosmetykach?

Drogerie i punkty kosmetyczne to miejsca, które kobiety szczególnie lubią. Otaczają nas tam kolorowe wystawy, piękne opakowania, smukłe flakony, a przede wszystkim – oszałamiające zapachy… Osobiście sprawia mi przyjemność chodzenie alejkami drogeryjnymi dla samego przeglądania produktów. W pewien sposób mnie to relaksuje. Nieraz musiałam jednak wykazać się niebywałą siłą woli, by nie wrzucić do koszyka kosmetyków, których w gruncie rzeczy nie potrzebowałam. Chciałam je mieć po prostu ze względu na pewną ich cechę, jak dla przykładu wspomniany oszałamiający zapach. Długo opierałam się czekoladowo-pomarańczowemu płynowi do kąpieli, póki nie powiedziałam sobie stanowczego NIE! Kobieto, przecież masz póki co dwa inne płyny do kąpieli do zużycia! 😉 Potwierdza to tylko tezę, że drogeria to taki sam sklep, jak każdy inny, więc i do niej warto wybierać się z zamiarem zakupu konkretnych rzeczy. Spis produktów, którego będziemy się trzymać, jest bardzo pożądany.

Kosmetyki to ta grupa dóbr, która w kobiecych wydatkach przoduje zaraz po jedzeniu i ubraniach. To właśnie na kremy, balsamy, perfumy czy błyszczyki wydajemy regularne, comiesięczne kwoty – ha, szkoda, że tak samo łatwo i lekko nie przychodzi nam odkładanie tych pieniędzy na rachunkach oszczędnościowych. Okazuje się jednak, że dla chcącej i świadomej damy nie ma rzeczy niemożliwych – i że również w kwestii kosmetyków można wydawać mniej i mądrzej.

Nie kupuj, jeśli nie potrzebujesz

Przede wszystkim: należy kupować tylko to, co aktualnie potrzebujesz. Nie twórz zapasów, nie otwieraj kilku podobnych produktów naraz. Korzystaj z darmowych próbek, nim dokonasz zakupu np. drogiego kremu.

Największym zaś grzechem jest robienie zapasów produktów, których wcześniej nie miałyśmy okazji wypróbować. Jeśli okaże się, że jesteśmy uczulone na jakiś składnik, to oprócz straconych pieniędzy na zakup kosmetyków dojdą koszty leczenia wysypki – a fe!

To samo dotyczy produktów, z których używania nie rezygnujemy mimo faktu, że termin ich ważności dawno upłynął. To tylko pozorna oszczędność, bo w momencie pojawienia się alergii, podrażnienia – dopłacimy do interesu (plus zamkniemy się w domu, by nie pokazywać się na oczy znajomym w tym zaczerwienionym, łuszczącym się stanie 😉 ).

Warto przeprowadzić rachunek sumienia i odpowiedzieć sobie na pytanie, czego tak naprawdę potrzebujemy. Czy musimy posiadać 7 różnych tuszy do rzęs, kilka słoiczków kremów na dzień itp.? Czy musimy tworzyć kosmetyczne zapasy na kolejne miesiące?

Zwracaj uwagę na termin ważności

Jak wiadomo, kosmetyki nie są nieśmiertelne, one również posiadają swoją datę przydatności. Najszybciej psują się wymienione już mascary – 3, w porywach 6 miesięcy od otwarcia to dla nich maksimum. Warto wiedzieć, że przydatność po otwarciu producenci oznaczają na opakowaniach kosmetyków następującymi grafikami:

Termin przydatności kosmetyków po otwarciu
Oznaczenia terminu przydatności kosmetyku po jego otwarciu

I tak np. mascary wytrzymują 3 miesiące, a później albo się “ścinają” (ktoś miał okazję poznać ten przykry, charakterystyczny zapaszek i grudkowatą konsystencję?), albo wręcz  przeciwnie – zasychają na kamień.

Małą pociechą jest fakt, że w przypadku drugiego scenariusza można nieco sytuację uratować – np. wlać odrobinkę preparatu do demakijażu do tuszu i zamieszać, tudzież włożyć go na kilka minut do naczynia z gorącą wodą (byle nie wrzątkiem, bo z jednego ekstremum przeholujemy w drugie), jednak jest to krótkotrwała reanimacja.

Zazwyczaj nienapoczęty kosmetyk jest zdatny do użytku przez 2-3 lata licząc od daty produkcji (chyba że mamy do czynienia z kosmetykami ekologicznymi – ich termin zazwyczaj zamyka się w kilku miesiącach). Jednak wystarczy otworzyć go raz, by mocno ograniczyć jego trwałość, przy otwarciu dochodzi bowiem do zetknięcia się z powietrzem, w którym znajdują się bakterie i kurz.

I ten “pierwszy raz” bardzo często ma miejsce… Jeszcze w drogerii, przed ostateczną decyzją o dokonaniu zakupu. Przyznajcie, niejednokrotnie zdarzyło się Wam otworzyć jakąś tubkę, by sprawdzić zapach czy kolor, prawda? Nie bez powodu sprzedawcy wystawiają na półkach próbniki i jednorazowe saszetki, mało osób jednak zdaje sobie z tego sprawę, jak jest to ważne.

Pewnego dnia może się okazać, że nasze zapasy w pół roku od zakupu są popsute, zjełczałe itp. – bo koś inny w sklepie, przed nami, zajrzał z ciekawości do środka i w ten sposób naturalnie skrócił żywot specyfiku. Bolesne, ale niestety – zdarza się dość często. Z tego samego powodu np. zaleca się nabieranie kremów nie palcem, ale za pomocą szpatułek – by ograniczyć kontakt z drobnoustrojami do minimum. Moja mała podpowiedź: wybierajcie produkty z dozownikami, aplikatorami.

Jeśli zaś chcemy, by otwarte kosmetyki jak najdłużej zachowywały swoje cenne właściwości, to najlepiej przechowywać je w lodówce, chronić od działania promieni słonecznych i wysokich temperatur, a nade wszystko ZAWSZE szczelnie je zamykać.

Wypróbuj kosmetyki all in one

Z oszczędnościowego punktu widzenia (tak pieniędzy, jak i miejsca), warto zainteresować się produktami łączącymi różne właściwości.

Jeśli często odwiedzasz klub fitness, kup uniwersalny żel pod prysznic – będący preparatem myjącym zarówno ciało, jak i włosy. Zastanów się, czy nie warto zainwestować w szampon 2w1, od razu z odżywką. Zaoszczędzić można też podczas demakijażu: żel do mycia twarzy i tonik możesz zastąpić specjalnym mleczkiem, które łączy w sobie właściwości oczyszczającego mleczka, płynu do demakijażu oczu i toniku.

Z takim podejściem różnice finansowe są szczególnie odczuwalne np. podczas dłuższych, rodzinnych podróży 😉 zamiast zabierać dla każdego członka rodziny osobny balsam – kup jeden, bezzapachowy, uniwersalny, tak by każdy nieskrępowanie mógł go używać. W cenie jednego specyfiku dostajesz kosmetyk wielozadaniowy 🙂

Poniżej lista kilku sprawdzonych przeze mnie tego typu produktów:

  • Savona: Kremy Familijne Soft 300ml, ok. 10-12zł (w serii jest też wariant oliwkowy i różany, do twarzy i ciała);
  • Avon Care: uniwersalny krem hipoalergiczny dla całej rodziny 400ml, ok. 15zł;
  • Avon Care: mleczko o konsystencji żelu z wyciągiem z aloesu i imbiru, 3 w 1: oczyszczanie, tonizowanie i nawilżanie, 200ml, ok. 12zł;
  • Szampon z odżywką TIMOTEI Pure 2 w 1, 400 ml, ok. 10zł;
  • Fa, Sport Double Power, żel pod prysznic i szampon 2 w 1, 250ml, ok. 10zł;
  • Garnier Czysta Skóra, Żel myjący + peeling + maseczka – 3 w 1, 150ml, ok. 15zł;
  • Farmona, Sweet Secret, Waniliowy scrub do mycia ciała (peeling + żel), 225ml, ok. 13zł;

Absolutnym hitem na rynku są aktualnie kremy z grupy BB (“Beauty Balm”, “Blemish Balm”). Znane w Azji od dawna, bo mniej więcej od lat 80, dopiero teraz podbijają zachodni świat. Na czym polega ich fenomen? Na formule “wszystko w jednym” właśnie.

Kremy te zastępują podkład, ponieważ zawierają pigment, dzięki czemu ujednolicają koloryt cery; posiadają przy tym wciąż cechy standardowego kremu, tj. nawilżają, maskują zmarszczki, są też wzbogacone o filtry UV. Ich lekka konsystencja sprawia, że nie zatykają porów, co bardziej zaawansowane preparaty redukują nawet wydzielanie sebum.

Rozejrzyj się – pewnie znajdziesz więcej podobnych perełek do zadań specjalnych 🙂

Jak oszczędzać na kosmetykach? Jak nie przepłacić na wizytach w drogerii? Praktyczny poradnik na blogu Kobiece Finanase

Dobre, bo polskie, dobre bo… Home made

Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że często płacimy nie tyle za jakość kosmetyków, co za ich markę. Balsam antycellulitowy z logo Vichy wydaje nam się skuteczniejszy od balsamu antycellulitowego Ziaji tylko dlatego, że jest produktem zagranicznym. Czyli drogim, dostępnym nie tylko w drogeriach, ale i w aptekach. Wcale nie oznacza to jednak, że z tańszym produktem Ziaji nie osiągniemy zadowalających nas efektów!

Agresywny marketing kosmetycznych molochów potrafi ludziom nieźle namieszać w głowach. Mało kto wie np., że sławny Vichy to tak naprawdę marka należąca do przeciętnego, nastawionego na masowość L’Oreala.

Zresztą, zastanówmy się. Jeśli produkt A zawiera wyciąg z kawy i bluszczu i kosztuje 100zł, obok zaś stoi produkt B o tym samym składzie, tylko mniej znanej firmy, kosztujący 20 zł… To dlaczego ten pierwszy miałby być wielokroć bardziej skutecznym w działaniu??? 

Całe szczęście, coraz więcej konsumentek jest świadoma, że nasi krajowi wytwórcy wcale nie odbiegają jakością oferty od zagranicznych potentatów.

Sprawdzaj opinie

Bardziej aniżeli sztucznie nadmuchiwaną renomą i wydumaną ceną, warto kierować się przy zakupach kosmetyków opiniami klientek. A także wynikami plebiscytów organizowanych przez niezależne, obiektywne organizacje. Jeśli znajdziesz na opakowaniu polskiego produktu odznaczenia “Laur Konsumenta”, “Prix de Beaute” czy “Doskonałość Roku Twojego Stylu”, możesz być pewna, że masz do czynienia z kosmetykiem wysokiej jakości.

Na sam koniec pragnę polecić Wam eksperymentowanie z kosmetykami przygotowywanymi samodzielnie. Są naturalne, nie zawierają chemii. Ich przygotowanie sprawia niezłą frajdę, zabiera mało czasu i niewiele kosztuje.

Posłużę się garścią przykładów. Cukier + zaparzona, sypana kawa są doskonałym peelingiem. Z kolei miód zmieszany z odrobiną soku z cytryny to najlepszy balsam na spękane usta. W dodatku można go zjeść… Maseczka drożdżowa to wciąż skuteczny oręż w walce z nadmiernym przetłuszczaniem się cery. Te oraz wiele innych “babcinych sposobów” może nam pomóc nie tylko dbać o urodę, ale i na tym zarabiać 😉

Podobał Ci się ten wpis? Uważasz go za przydatny? Chcesz mnie wesprzeć?
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się nim ze znajomymi!
Nieco niżej znajdziesz przyciski do udostępniania artykułu w różnych serwisach internetowych. Dla Ciebie to jeden klik, który trwa chwilę, a dla mnie szansa na dotarcie z wartościowymi treściami do nowych odbiorców 🙂 DZIĘKUJĘ!

Zapraszam Cię też do polubienia bloga Kobiece Finanse na Facebooku oraz śledzenia go na Twitterze lub obserwowania na Instagramie. Jestem również obecna na platformie Pinterest.

Najbardziej zachęcam jednak do zapisania się na mój newsletter. Wtedy zawsze będziesz na bieżąco z nowymi wpisami, ciekawostkami, wartymi odnotowania wydarzeniami i poradami 🙂

Absolwentka germanistyki oraz informatyki i ekonometrii. Propagatorka idei edukacji finansowej. Pomaga kobietom zdobyć pewność siebie w obchodzeniu się z pieniędzmi, wspiera je w budowaniu własnej stabilności i niezależności finansowej. Autorka poradników "Pieniądze dla Pań" oraz "Kariera dla Pań". Zawodowo związana z branżą IT, gdzie pracowała jako twórczyni stron internetowych, kierowniczka projektów, scrum master i dyrektorka finansowa.

18 komentarzy do “Jak oszczędzać na kosmetykach?”

  1. Witaj! Muszę przyznać, że bardzo zainteresował mnie ten post. Ja również od pewnego czasu bacznie przyglądam się moim wydatkom na kosmetyki i “eksperymentuję” z różnymi wariantami. W szczególny sposób ta kwestia stała mi się bliska, kiedy od stycznia wprowadziliśmy małżeński program oszczędnościowy, celem spełnienia podróżniczego marzenia. Wtedy to świadomie zaczęłam poszukiwać tańszych, ale w miarę dobrych zamienników moich ulubionych kosmetyków. I okazało się, że naprawdę takie istnieją 🙂 Nie gonię na znanymi markami i mam problemu ze stosowaniem tanich produktów, ale pod warunkiem, że są naprawdę dobre dla mnie. Obecnie w mojej, nazwijmy to, kosmetyczce znajdują się zarówno produkty tańsze, ale i droższe – za to kilkukrotnie bardziej wydajne i dotąd niezastąpione. Niestety większość produktów kilka-w-jednym zupełnie mi nie służy. Np. wspomniane przez Ciebie kremy typy BB to były u mnie pieniądze spisane na straty. Nie ma reguły, ale z pewnością warto poszukiwać nowych możliwości oszczędzania właśnie na tym polu. Pozdrawiam!

    Odpowiedz
    • Cześć Agata! Cieszę się, że mój wpis wzbudził Twoje zainteresowanie. Co do produktów z grupy kilka w jednym – jak zaznaczyłam, sprawdzają się one szczególnie w przypadku dłuższych podróży. Myślę, że kobieca natura nie wytrzymałaby takiej presji, by np. stosować bezzapachowy balsam uniwersalny przez okrągły rok 😉 Z kremów BB korzystałam do tej pory dwóch, faktem jest, że nie zawsze są one tanie. Najważniejsze, to dopasować coś odpowiedniego do swojego rodzaju cery. Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  2. Właśnie, jeśli chodzi o kosmetyki powinnyśmy stawiać na te naturalne najlepiej robione w domu,będzie nie tylko taniej ale też zdrowiej (w dłuższym okresie zaoszczędzimy na lekach ).
    Moje przykłady prostych i tanich kosmetyków które stosuję:
    tonik do twarzy – napar z zielonej herbaty i olejku miętowego
    do zmywania makijażu używam po prostu oleju kokosowego (można innego)
    balsam do ciała: ukręcony z masła shea, masła kakaowego i np. oleju ze słodkich migdałów ( wychodzi tanio jak na naturalne składniki bo co prawda kupuję je w większych ilościach ale starczają mi na kilka słoików takich balsamów koszt jednego słoika to ok. 15zł)
    zamiast dezodorantu używam ałunu ( kosztował mnie 40zł ale jeden starcza na dwa lata)
    zamiast kremu używam oleju makademia i kwasu hialyronowego ( po kilka kropli dziennie naprawdę jest to wydajne)
    mydło – podstawowy środek higieniczny robię sama
    Używając takich kosmetyków czuję się o wiele lepiej tak bardziej luksusowo ( a wcale nie wychodzi to drogo)
    kolorówkę niestety kupuję ale np. mam znajomą która zamawia kosmetyki Avon dla siebie nie ma z tego zysku (nie sprzedaje ich ) ale ma zniżkę więc chętnie przyjmuje od znajomych zamówienia i wtedy każdemu się to opłaca ( ostatnio był w promocji tusz do rzęs który normalnie kosztuje 40zł a w promocji ok 15zł a dodatkowo jeszcze z jej zniżką zapłaciłam za niego 10zł ) – róbmy zakupy kooperatywne nie tylko spożywcze

    Odpowiedz
    • Hej grabka 😉 też jestem w Avonie i fakt, na własne potrzeby te zniżki są tam opłacalne. Kilka katalogów temu wprowadzili nawet system punktowy Payback – więc już w ogóle bajka 😉
      A co do naturalnych kosmetyków – respekt. Pozazdrościć wiedzy 🙂 dzięki za podpowiedź dotyczącą toniku do twarzy, musi przy okazji pachnieć wybornie… Natomiast jeśli chodzi o demakijaż za pomocą oleju kokosowego – stosujesz go też do oczu? Nie pozostawia uczucia ciężkości na powiekach? Nie uczula? Z góry dzięki za odpowiedź 🙂 Pozdrawiam, Dana.

      Odpowiedz
  3. Niestety szampon z odżywką to najgłupsze co producenci mogli wymyśleć, szampon jest od mycia i oczyszczania skóry głowy a odżywka ma za zadanie zabezpieczać włosy i je odżywiać, co się wyklucza, bo ani skalp nie jest oczyszczony ani długość nie zabezpieczona.
    Szczerze mówiąc jeśli ktoś ma cerę problematyczną, to nie chodzi o to, żeby kosmetyki były drogie czy było ich dużo, a żeby były dopasowane składem do cery.
    W wypadku, który opisujesz może jest taniej, ale nie znaczy że dobrze.
    Natomiast pielęgnacja naturalnymi np olejami, półproduktami czy samoróbkami jest i tańsze i przy odpowiednim doborze bardziej efektowne i ekologiczne.

    Odpowiedz
  4. Sporym wyzwaniem dla każdej kobiety jest nie kupienie kolejnego ślicznego, pachnącego słoiczka…. Lubimy je mieć 🙂
    W zupełności się zgodzę z tym, że polskie kosmetyki nie ustępują większości kosmetyków markowych, czy zachodnich. Więc po co przepłacać.
    Mnie córa ostatnio znajduje kosmetyki bardzo naturalne, często z azjatyckich naturalnych receptur. Słoiczek pare razy większy, cena mikro…. Oszczędności można znaleźć spore, bez utraty jakości. Tylko…. nie kupujmy ich na zapas 🙂

    Odpowiedz
  5. używam kosmetyki naturalne i ona raczej nie są tanie. Staram się wypatrywać promocji w sklepach internetowych lub zamawiać tam gdzie jest tańsza dostawa.

    Odpowiedz
  6. Poruszyłaś bardzo ważny temat, który ma tak wiele aspektów. Począwszy od generowania potrzeb poprzez marketing i reklamę (tak, tak, blogi i Instagramy urodowe mam na myśli), przez nietrafione zakupy, po zakupoholizm. Ja jestem zwolenniczką minimalistycznego podejścia i zastanawiam się solidnie przed większym zakupem. Umiem już nie korzystać z promocji i tym samym nie mieć w łazience rocznego zapasu litrowych żeli pod prysznic etc. Oczywiście nadal zdarzają mi się wpadki, głównie dlatego, że kupuję coś w ciemno, bo nie miałam jak sprawdzić danego produktu.
    Kosmetyki wielozadaniowe, czyli Twoje przykładowe szampony z odżywkami, nie sprawdzają się u mnie. Ale także staram się oszczędzić na ilości posiadanych kosmetyków. Stąd cała rodzina korzysta z jednego żelu pod prysznic, balsamu do ciała i kilku innych kosmetyków.

    Odpowiedz
  7. Nienawidzę jak ktoś otwiera kosmetyki w drogeriach, to powinno być karalne! W ten sposób czasem nieświadomie kupujemy kosmetyki ze skróconą datą przydatności. Wiele razy kupiłam już zasychający tusz lub “macane” cienie w jednej z najpopularniejszej drogerii. Nie róbcie tego!

    Odpowiedz
  8. Staram się ograniczyć ilość kosmetyków do minimum (praktycznie się nie maluję), dzięki czemu łatwiej panować mi nad tym, co mam i czego mi brakuje. Czasem jednak dostaję jakieś mydła, szampony, balsamy, których nie zamierzam używać, zanim znajdę im drugi dom, bywa, że ich data ważności zbliża się do końca.
    Co do zasychającej maskary, polecam wlanie odrobiny oleju kokosowego lub rycynowego do pojemniczka. Powinno pomóc na dłużej 🙂
    PS Jeśli jesteś ciekawa mojej kosmetyczki, zapraszam: http://baranowscy.eu/wordpress/jak-spakowac-kosmetyczke-na-wakacje/

    Odpowiedz
  9. Co prawda nie jestem zwolenniczkakosmetykow 3in1, 4in1 i wiecej… Nie zgadzam sie z opinia, ze krem bedzie i naiwlzal, i redukowal zmarszki i matowil skore, chocby nie wiem jak producent mnie o tym zapewnial… Ale wlasnie sprawdzanie dat waznosci czy nie gromadzenie na zapas sa fajnymi punktami do zapamietania.

    Odpowiedz
  10. Jakiś czas byłam na kosmetykowym odwyku i długo trzymałam się postanowienia, że nie będę kupować niepotrzebnych rzeczy. Ale jak mawia klasyk coś mi się za tę silną wolę należy 😉

    A tak serio to bardzo ciekawy artykuł i bardzo podoba mi się przedostatni punkt. Ja też staram się wspierać głównie polskie marki. Czasem wychodzi to lepiej lub gorzej, ale Inglot, Dr Irena Eris czy Lirene to jedne z moich ulubieńców 🙂 Ja jeszcze zwracam uwagę na politykę dotyczącą testowania na zwierzętach.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz