I trymestr – fatalne pięknego początki

I trymestr – same magiczne chwile, kobieta z promiennym uśmiechem na twarzy i wszechobecna radość wylewająca się uszami, ale czy filmy, które pokazują taki obrazek przyszłej mamy, trochę nas nie oszukują? Dlatego najwyższy czas na trochę prawdziwych wspomnień, bez lukrowej otoczki. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak bardzo hollywoodzkie produkcje mijają się z prawdą – zapraszam do lektury!

Cisza przed burzą

Upragnione dwie kreski, radość i praktycznie brak objawów. Czego chcieć więcej? Pierwsze 6 tygodni minęły szybko i bezproblemowo. Moje ciało nieśmiało zaczęła dopadać permanentna senność. W końcu miałam okazję dowiedzieć się, jak to jest zasypiać, gdy tylko przyłoży się głowę do poduszki. W międzyczasie okazało się również, że dwie kreski oznaczają u nas również dwójkę dzieci! Szok, niedowierzanie i czas na… Mdłości!

Mdłości, mdłości i nie tylko

7. tydzień wystartował, a wraz z nim mdłości. Mdłości z dnia na dzień stawały się coraz bardziej uciążliwe i nie były poranne, były całodniowe. Leżałam – niedobrze, siedziałam – niedobrze, chodziłam – niedobrze. Szukałam ukojenia w różnych metodach – woda z cytryną, migdały itd. Ukojenie na 5 min kończyłam jeść czy pić i zaczynało się na nowo. Błędne koło…

Do mdłości doszły wymioty. Miałam nadzieję, że mnie to ominie. Niestety. Dodatkowo wsiało nade mną widmo, że ten stan potrwa, jak u mojej mamy, do samego końca ciąży! Nic tylko usiąść, płakać i liczyć na cud. Tak, na cud! Objawy były tak dokuczliwe, że zdarzały się dni, w których jadłam NIC, lub kaloryczność „potraw” nie przekraczała nawet 500 kcal – za mało, żeby żyć, za dużo, żeby umrzeć…

Co za smród!

Do mdłości i wymiotów doszła jeszcze okropna wrażliwość na zapachy. Śmierdziało mi wszystko: perfumy męża (w sumie to wszystkie i wszystkich mi przeszkadzały), chemia gospodarcza, gotowany ryż basmati, a nawet ser, który przetopił się podczas robienia tostów!

Była to kolejna dolegliwość, która nie ułatwiała mi spożywania posiłków. Gdy coś zaczynałam tolerować na tyle, żeby zjeść i zachować to jedzenie na dłużej, to dwa dni później zaczynało mi to śmierdzieć. Cały proces jak zabawa w kotka i myszkę.

Czas na zmiany

Ciało też zaczynało się zmieniać. Piersi bolały od samego patrzenia na nie i w końcu można było się przekonać, jak to jest mieć więcej niż rozmiar B 😀 Brzmi optymistycznie? Jednak mi wtedy do radości, czy jakiegokolwiek entuzjazmu było baaardzo daleko.

No i brzuch. Nie mogło go w tym zestawieniu zabraknąć. W przypadku ciąży bliźniaczej staje się on widoczny o wiele szybciej, dlatego ze spodniami z gumą zaprzyjaźniłam się dość szybko. Wygoda nie do opisania i krój nawet znośny. W I trymestrze brzuch był jeszcze na tyle mały, że wszystkie bluzki, które miałam w swojej szafie, dawały radę spokojnie go zakryć.

I trymestr – podsumowanie

Jak widać na żywym przykładzie – ciąża z dużego ekranu nijak ma się do tego, co dzieje się z kobietą w I trymestrze. Jest mniej różowo, a czas nie mija na wpatrywaniu się w pozytywny test ciążowy i planowaniu hiper zdrowych posiłków. Jest po prostu NORMALNIE.

Mdłości, wymioty i drażliwość na zapachy – to śmiertelne trio dręczyło i męczyło mnie aż/tylko do 16 tygodnia, żeby z dnia na dzień minąć bezpowrotnie. A ciało? Zmienia się nadal, ale o tym więcej w kolejnym tekście dotyczącym II trymestru.

A Wam, jak minął ten „magiczny” czas? Piszcie!

Może Ci się spodobać...