Motylki

Czerwiec kojarzy mi się z radością, lekkością oraz przyrodą w pełnym rozkwicie. Z tej okazji chciałam zrobić coś, co w jakiś sposób nawiąże do tej pory roku. Poza tym, zamierzałam w końcu wykonać coś stricte dla siebie, jako że ostatnie projekty w dużej mierze były podarunkami. Myślę, że nic lepiej się nie kojarzy z lekkością jak motyle, które przywodzą na myśl piekno w czystej postaci. A biżuteria będzie stanowiła idealny dodatek do letniej sukienki. 


Na początku przygotowałam wzory (a nawet kilka) na grubszej, kartonowej kartce. Ostatecznie zdecydowałam się na kilka motylków, w tym dwa większe, choć bałam się czy nie będą zbyt duże jak na wisiorek.  Nie wszystkie wyszły symetrycznie, co niestety widać potem na glinianych odwzorowaniach. 


Tym razem wybrałam glinę samoutwardzalną DAS, ponieważ, jak już wspomniałam w recenzji, łatwo ją rozwałkować. A że miałam zamiar wyciąć płaskie obiekty, nie przeszkadzały mi jej mało plastyczne właściwości. 



Ponieważ niektóre z moich wzorów były bardzo mało symetryczne, przecięłam je na pół i odrysowywałam za pomocą jednej części. Dzięki temu motylki wyszły bardziej równe.



Tak wyglądają wycięte z gliny motyle, które pozostawiłam do całkowitego wyschnięcia (przedtem zrobiłam jeszcze dziurki na ewentualny łańcuszek czy rzemyk). Aby pozostały płaskie, dobrze jest przykryć je folią i położyć na nie książkę, o czym niestety zapomniałam... Schnięcie zajmie wtedy odrobinę dłużej, ale nie będziemy mieć podniesionych brzegów. 


Po wyschnięciu zabrałam się za wygładzanie papierem ściernym. Trzeba było zaokrąglić brzegi i pozbyć się brzydkich krawędzi zwłaszcza w zagłębieniach. Większe nierówności można potraktować małym nożykiem, ale trzeba uważać, aby nie zniszczyć sobie pracy.


Kolejny krok to, rzezc jasna, malowanie. W tym celu użyłam farb akrylowych - zależało mi, abym mogła namalować detale, farby do szkła zbyt łatwo się zlewają. Największy kłopot sprawiła symetria (zwłaszcza przy drugim egzemplarzu).




Drui motyl był wzorowany na motylu monarsze - bardzo mi się spodobał wzór na skrzydłach, choć nie mam za wielu ubrań w tych kolorach. 


A oto trzeci i ostatni motylek w kolorze bladego różu (czwarty odrzuciłam, nie podobał mi się jego kształt). Co prawda zrobiłam w nim tylko jedną dziurkę - miał być kolczykiem, jednak może spisze się choćby jako zawieszka.


Ostatni etap to lakierowanie, tutaj nie ma znaczenia tak naprawdę jaki lakier wybierzemy - czy do decoupage, czy do drewna - zależało mi jedynie na tym aby był przezroczysty i błyszczący.

Poniżej przedstawiam gotowe motyle - brakuje jeszcze łańcuszka, muszę poszukać takiego specjalnie przeznaczonego na ten typ wisiorka, w domu mam zwykłe, na jedną dziurkę, nie dwie. Myślałam o sznureczku, jednak nie wyglądało to najlepiej. Łańcuszek bedzie zdecydowanie ładniej się prezentował.






Takie motyle z gliny samoutwardzalnej są bardzo łatwe do samodzielnego wykonania w domu, niekoniecznie musicie je pomalować w ten sam sposób. Właściwie jedynie etap malowania może sprawić jakikolwiek kłopot, reszta jest bajecznie prosta.

Komentarze

Popularne posty