Szukaj
Close this search box.

Łojeju, czego to ja w życiu nie robiłam i na czym pieniędzy nie zarabiałam? I nie, nie jest to na szczęście wstęp do kolejnej afery dubajowej z gwiazdkami Instagrama. Co to to nie, od podejrzanych aktywności trzymałam się zawsze z daleka, choć do dziś pamiętam telefony z ofertami sponsoringu po tym, jak zamieściłyśmy z koleżanką ogłoszenie, że szukamy pracy. Ugh, obrzydlistwo!

Po popularności tekstu o oligofrenopedagogu (KLIK! Tutaj) wnioskuję, że osób szukających informacji o ciekawych zawodach jest mnóstwo. Może to właśnie Ty szukasz czegoś więcej? A że ten o którym chcę pisać jest naprawdę ciekawy – przy okazji, jak sama nazwa wskazuje, tajemniczy (hihi, tajemniczy klient jest tajemniczy – rozumiecie? Nie? Ech…), chętnie troszkę tę tajemnicę rozwieję!

Kim jest tajemniczy klient?

Tajemniczy klient to taki trochę kontroler jakości. Choć właściwie można powiedzieć, że działa na ich zlecenie, więc może “podkontroler”? O tym, jak popularne jest takie rozwiązanie, świadczą głosy koleżanek, które często z tajemniczym klientem zostały pomylone, bo zadały bardziej szczegółowe pytanie, po czym zapanował popłoch, sprzedawcy ustawili się w równym rządku, zaproponowali gratis/rabat czy coś innego. Troszkę nie tak powinno to wyglądać, z drugiej strony, ja tam się w wewnętrzne przepisy wtrącać nie zamierzam.

Co bada taki tajemniczy klient? Najogólniej ujmując: jakość. Najczęściej chodzi tu o jakość obsługi klienta, czyli rozmaite: dzień dobry, może zielone dropsy za 3,50 w promocji, do widzenia. Jeśli więc czujesz się poirytowany tym, że sprzedawca przy kasie wciska Ci pięć różnych produktów, mimo że widzi iż masz ochotę krzyczeć, że nie, nie są Ci potrzebne, możesz za to winić tajemniczego klienta. To jego często boi się kasjer.

Poza jakością obsługi, najczęściej badana jest ogólna czystość i rozmieszczenie towaru czy banerów reklamowych. Osobiście właśnie wtedy najbardziej podziwiałam pracę innych. Tajemniczym klientem zdarzało mi się być zimą, w najgorsze śniegi i chlapę. Nic to – podłoga musiała być czysta i bez śladu błota, mimo że klienci wchodzili co chwilę.

Jak wygląda praca tajemniczego klienta?

Na początku dostajesz scenariusz. Bo wizyta najczęściej musi się odbyć według ściśle określonego scenariusza. Czyli na przykład wchodzisz do banku, mówisz że jesteś zainteresowany założeniem konta dla trzydziestolatków. Zadajesz określone w scenariuszu pytania, zwracając baczną uwagę na odpowiedzi, jak również otoczenie. Gdy wizyta dobiega końca, wychodzisz.

To jednak nie koniec. Był scenariusz, była wizyta, teraz są tabelki do wypełnienia. Piszesz więc, wypełniasz i oceniasz. Jak najdokładniej. Co było godne pochwały, a czego podczas wizyty nie dopełniono.

Jakie cechy przydadzą się tajemniczemu klientowi?

Przede wszystkim, opanowanie. Jeśli ktoś od progu nerwowo rzuca głową i wzrokiem w różne części salonu sklepowego lub pokoju, po zadaniu przez pracownika pytania jąka się, bojąc się zdemaskowania – rzeczywiście, pracownicy szybko dojdą do wniosku, że coś może być nie tak.

Przyda się więc umiejętność gry aktorskiej. Oczywiście, niekoniecznie na poziomie recytowania “Ptasiego Radia” czy stażu w teatrze. Chodzi właśnie o to opanowanie i spokój na twarzy, gdy scenariusz wizyty okazuje się być nieco inny i trzeba się postarać, by mimo wszystko zbadać to, co chcemy zbadać.

No i wnikliwość. Oczywiście, to zależy od scenariusza, bo czasem zasady są proste i w zasadzie do sprawdzenia wiele nie ma – ot, czy buty ładnie leżą, panie się uśmiechają, proponują zniżkę. Bywają jednak bardziej skomplikowane wizyty, gdzie naraz trzeba sprawdzić nieco więcej czynników lub “bawić się” w mniej przyjemne sytuacje, jak zwrot towaru (KLIK! Tu o tym, jakim cudem bylejakość się opłaca), likwidowanie kont i jeszcze bardziej zawiłe.

Czy tajemniczy klient zarabia dużo?

Odpowiedź jest prosta:Nie.

To znaczy, być może są i ludzie albo firmy które zatrudniają na pełen etat, jednak większość znanych mi przypadków to kilka “wypadów” w miesiącu. Jedno badanie to zarobek rzędu… No właśnie. Stawki bardzo się różnią. Te najprostsze badania lub w agencjach, które “nie lubią” płacić, to kilkanaście złotych w kieszeni. Dobre dla studentów dziennych, którzy nie bardzo mają jak wpleść sobie w grafik stałą pracę. Słyszałam nawet o zarobku w barterze, ale to już dla mnie śmieszne. Z drugiej strony zależy, za jaką usługę.

Są jednak badania za ponad sto złotych! Można więc założyć, że tajemniczy klient, regularnie wykonujący zlecenia, zarobi od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. W porywach trochę więcej, jeśli para się bardziej wyspecjalizowanymi zajęciami.

Nie jest to więc najczęściej praca “na etat”, a raczej ciekawe zajęcie, na którym można trochę dorobić do domowego budżetu. Dobre dla wspomnianych studentów, ale i dla matek, które mogą raz na jakiś czas zostawić z kimś małe dzieci, osób które chcą dorobić kilka groszy do etatu, a nawet emerytów! Bo tajemniczych klientów szuka się w każdej grupie wiekowej.

Czy więc polecam?

Polecam! Choć warto jednak, przynajmniej po nabyciu krótkiego doświadczenia, trzymać się z dala od agencji, która za wyjście płaci 15 zł. Pamiętaj, że badanie to: zapoznanie się ze scenariuszem, czas wyjścia, samego badania określonej placówki, co trwa przynajmniej pół godziny, plus powrót. A następnie analiza badania i przelanie to na arkusz. Nawet jeśli po macoszemu traktować fakt, że jako praca dorywcza liczy się również to, iż tracisz na nią więcej czasu, bo nie jedziesz tak po prostu do pracy na 8 godzin, i tak poświęcasz przynajmniej 2 godziny.

Mało tego, takie doświadczenie bardzo przydaje się potem w zawodach związanych z socjologią i badaniem jakości. Jeśli więc jako student celujesz w podobną niszę – tym bardziej zachęcam!

A może pracowałeś w ten sposób i chcesz się podzielić tym, jak było? 🙂

Podziel się tym wpisem!

Facebook
Twitter
LinkedIn

O mnie

Karolina Jurkowska

Maniaczka słodyczy różnych. Zwłaszcza tych niepopularnych, których nie dostaniemy przy każdej sklepowej kasie. Lubię lato i swojego męża, nie lubię zimy i jak ktoś krzyczy i nie jestem to ja. Matka, pedagog specjalny, zainteresowana społeczeństwem, książką i byciem chudą. Nie mylić z ćwiczeniami.

Archiwum

 

Instagram

Zapraszam do dyskusji