..trochę o domowym farbowaniu włosów...


...czyli jak z brunetki stałam się ruda, nie niszcząc przy tym kondycji włosów ….o tym niebawem...



czyli ….jak to zrobić by nie "upalić" włosów?, ile to kosztuje?, gdzie kupić potrzebny asortyment?...

Wracamy do tematu.
Pewnego dnia Viola przeglądając moje zdjęcia zauważyła że miałam włosy w odcieniu rudym.
Zawołała " oooo a czemu nie masz takich włosów" no a że to bardzo upierdliwa baba :D zaczęłam tłumaczyć jej że nigdy nie osiągnęłam takiego koloru jak bym chciał,a gdyż boję się zwyczajnie ściągania koloru :(. Chyba moje obawy są uzasadnione, każda z nas wie czym to może grozić, włosy są jak spalone, końcówki rozdwojone a w samym dotyku przypominają suche siano.
Nagle jednak Viola wykrzyknęła "NIEEE" LIDKA!!! JA CI ZROBIĘ TAK ŻE NIC ZŁEGO CI SIĘ Z WŁOSAMI NIE STANIE" Najpierw zerknęłam co miała w kubku czy aby czegoś nie popija, albo nie podpala bo bredzi - pomyślałam. No ale …..ona kontynuowała. Ze już tak robiła, sobie, mamie, siostrze i połowie wsi (?) :D. Zaczęłam się zastanawiać czy aby nie spróbować. No cóż. Ryzyk -fizyk jak mówią, raz kozie śmierć i takie tam :P.

Nazajutrz umówiłyśmy się w sklepie fryzjerskim w Brzesku. Od rana targały mną niepewność na przemian z chęcią spróbowania i żeby było już po wszystkim.
W sklepie fryzjerskim przywitały nas dwie sympatyczne Panie, wyglądało jakby Viola była ich stałą klientką bo od razu wiedziały co dać tej " czarownicy" i jakie modły będzie nade mną odprawiać. Ja stałam obok i patrzyłam się chyba dziwnie i blado na nie trzy, wyglądające jakby gadały do mnie po chińsku. Wybrałam kolor farby, oczywiście najczerwieńszy jaki był w tej "magicznej księdze dwóch czarodziejek ze sklepu". Pani rzuciła okiem na moje włosy na magiczną księgę i skrzywiła minę twierdząc że "może się nie udać" i że trzeba będzie ściągać kolor kilka razy ( chciałam stamtąd uciec). Ale Viola nie dawała za wygraną twierdząc że "ma w domu perukę matki - akurat czerwoną jakby co ;/). Po kilkunastu minutach przemyśleń stwierdziłam " no kurde przecież ja wszystkim powiedziałam że jutro będę ruda, nie mogę się wycofać". Dobra - rzekłam, kupujemy co musimy i idziemy działać !!!

Kupiłyśmy :

farba do włosów - 1 tubka
woda utleniona 6%
niepalący proszek do rozjaśniania włosów  - 1 saszetka
--------------
koszt - 50,00 zł

w domu musiałam mieć:
odzywka do włosów
szampon

Wróciłyśmy z zakupami. Na zwilżone włosy nałożyliśmy mieszankę połowę proszku, część wody utlenionej, odzywkę i szampon. Taką miksturą pokryła moje ciemne włosy. Kazała odczekać ok 10 min, po czym spłukałam. Włosy słabo puszczały kolor, sprawdziłam czy nie zmieniły się w dotyku. Było ok. Nałożyliśmy drugą partię mieszanki na włosy i trzymałam je 15 min. W końcu włosy uległy rozjaśnieniu. Kolejne sprawdzenie czy aby nie zmieniło się nic w ich dotyku. Nie czułam różnicy. W końcu zaaplikowałyśmy farbę do włosów.

Wyszło rewelacyjnie.

Poniżej macie fotkę z koloryzacji tuż po.
Włosy nie straciły kondycji, może dlatego że było to pierwsze w życiu moje ściąganie koloru i zawsze starałam się o nie dbać poprzez odzywki, czy olejki.
Jeśli któraś z was ma ochotę na zmianę koloru napiszcie do nas. Doradzimy jak to zrobić, ewentualnie dziewczyny z okolic zapraszamy do nas.

W kolejnym poście opiszemy wam jak pielęgnować włosy farbowane niedrogim kosztem.







Komentarze